Marihuana towarzyszy ludzkości od tysięcy lat. Z biegiem czasu zmieniły się zarówno formy jej konsumpcji, jak i możliwości jej wykorzystania. Nawet poszczególne części rośliny cannabisu nie zawsze i wszędzie były takie same. Nasiona, liście, czy kwiaty do dziś spożywa się na różne sposoby. Można je jeść, pić i oczywiście palić.
Najpóźniej około 2000 lat temu w kulturach orientalnych między Indiami, wschodnim regionem Morza Śródziemnego i Maghrebem powstał cenny specjał z rośliny konopi: haszysz. Żywica, z której, jak się tam mówi, składają się sny.
Produkty końcowe z różnych regionów orientalnych nadal kryją w sobie wiele kulturowo specyficznych rzemiosł. Każda z tradycyjnie produkowanych odmian haszyszu ma swój indywidualny charakter, odzwierciedlający duszę jego pochodzenia i produkcji. Coś, czego brakuje większości nowoczesnych odmian trawki, hodowanych w sztucznym świetle, aby uzyskać wysoką wydajność i mainstreamowy, globalny smak. Z tego powodu zagorzali oldschoolowi fani zawsze wolą uncję dobrego haszyszu od dwukrotnie większej ilości zioła z klonu o dużej mocy.
W takich czasach, w jakich obecnie przyszło nam żyć, kiedy większość konsumentów marihuany z trudnością może się zaopatrzyć w towar, często trzeba raczej obyć się tyko smakiem. Udajmy się więc w podróż po krajach Orientu i przyjrzyjmy się kilku ważnym regionom, w których uprawiana jest roślina marihuany. Być może ten przedsmak i relacja tamtejszych doznań, jakie można przeżyć, będzie inspiracją na czas po wszystkich obecnie obowiązujących ograniczeniach.
Maroko
Na europejskim rynku konopi indyjskich od dziesięcioleci dominują żywice marokańskie. Większość z nich pochodzi ze znajdujących się na północy kraju gór Rif, gdzie de facto ma miejsce półlegalna uprawa konopi i produkcja haszyszu. Tutaj konopie uprawiane są na powierzchni minimum 50.000 hektarów. Pojedyncze kultury znajdują się również w wyższych rejonach gór Atlas. Pora zbiorów rozciąga się od czerwca do września, przy czym rolnicy starają się, aby zebrać plony przed nadejściem jesiennych deszczy (Koniec września do połowy października).
Podobnie jak w pozostałej części Orientu „baksheesh” reguluje wszystkie lokalne potrzeby. Uprawa, przetwarzanie i konsumpcja marihuany w Maroku jest oficjalnie zakazana. W 1954 roku Francuzi przed uzyskaniem przez Maroko niepodległości (1957r.) wydali zakaz produkcji i handlu haszyszem. Prawie 20 lat później wydano całkowity zakaz narkotyków. Mimo to 65% całego konsumowanego haszyszu pochodzi właśnie z Maroka.
Za transport i przemyt teoretycznie grożą długie wyroki więzienia. Tamtejsza policja jest jednak bardzo przedsiębiorcza i nie tylko wokół rejonu gór Rif w jakikolwiek sposób zaangażowana w handel haszyszem. Wielu policjantów pali trawkę i bez korupcji ledwo zarabiają na życie. Jeśli jako cudzoziemiec popełnisz drobne przestępstwo na tle marihuanowym, to masz przekichane. Drobne przestępstwa haszyszowe popełniane przez miejscowych są z policjantami załatwiane od ręki, a te największe przestępstwa są dla handlarzy najbezpieczniejsze, bo policjanci od początku biorą w nich udział i dostają konkretne pieniądze za udaną współpracę.
Ale patrząc z perspektywy tych regionów stolica Rabat jest daleko – i żaden z poprzednich królów państwa Maghrebu nie wyróżniał się bujnym entuzjazmem w kwestii marihuany. Nie jest to zaskakujące, ponieważ region na północnym krańcu Atlasu jest tradycyjnie ubogi. Trwałe alternatywy dla tego sposobu zarabiania na życie nigdy nie istniały.
Już od XIX wieku zainteresowana grupa europejskich intelektualistów eksperymentowała z żywicami z całego Bliskiego Wschodu i założyła kluby dla osób o podobnych poglądach, takie jak paryski Le club des Haschischins w 1844 roku. Marokański haszysz dotarł do Europy na dużą skalę dopiero w latach siedemdziesiątych XX wieku. Powszechna dystrybucja marokańskiego haszyszu była nie tylko wynikiem rosnącej liczby mobilnych entuzjastów marihuany. Na miejscu zetknęli się oni z pysznymi żywicami – i przywieźli ze swojej podróży nie tylko wiedzę na ich temat. Gleba była już przygotowana.
Dla wielu Maroko jest początkiem pasji do Orientu, i nie tylko do jego żywic. To właśnie to miejsce sprawia, że każdy, kto już wcześniej palił marihuanę chociażby w amsterdamskich coffeeshopach, dopiero w Maroku odczuwa różnicę, a panujący tam klimat jest niepowtarzalny. Wywołuje on w głowach wrażenia, wspomnienia i obrazy, które powracają z każdym kolejnym buchem Sputnika, Ketamy czy Twisla. W Maroku możesz na każdym kroku napotkać na niepowtarzalne smaki i aromaty. Czy to na przejściu granicznym w Ceucie, gdzie bez problemu dostaniesz 50 gramów Deuxième, czyli haszysz z drugiego przesiania), który wcześniej został przemycony przez granicę przez młodego chłopaka, któremu pomagała własna matka. W Chefchaouen dostaniesz natomiast porządny kawałek cudownie ciemnozielonego i dającego się ugniatać haszyszu z kategorii Dhahab Ketama.
W zależności od tego, ile chcesz wydać kasy, to gama marokańskiego haszyszu jest niezwykle szeroka. Począwszy od grubo przesianego, bardzo jasnego materiału o dość dużej zawartości roślin, który czasami trzeba ponownie prasować, poprzez średnio-brązowe odmiany typu Zero-Zero, które po ugniataniu powoli stają się elastyczne, aż po prawie czarne żywice à la Sputnik, które równie łatwo można by pomylić z towarami afgańskimi, gdyby nie typowy smak i zdecydowany doskonały marokański aromat.
Przy odrobinie szczęścia, w Maroku można znaleźć również czarny haszysz, zwany T’besla M’nockay. Najwyższej jakości haszysz przy umiarkowanym ogrzewaniu jest ugniatany ręcznie, aż do momentu, gdy pozostanie bardzo elastyczna czarna masa. Następnie jest on formowany w znane kostki lub bochenki i przechowywany jest przez kilka tygodni lub miesięcy bez dostępu powietrza, w tym czasie haszysz nabiera typowego afgańskiego smaku. Marokanie wolą sami palić T’besla M’Nock-ay, bo jest rzadką i najdroższą rzeczą, jaką można kupić. W Maroko produkuje się również olej haszyszowy.
Rośliny konopi, jak również marihuana, nazywane są w Maroko kifami. Tradycyjnie kif to drobno pokruszona trawka, która jest palona głównie przez starszych ludzi w długich drewnianych, kamiennych lub cynowych fajkach, które noszą nazwę sebsis. Młodsi preferują – przynajmniej w większości przypadków – znacznie silniejszy al-hashish, zwany również chira, sadda, tedrika, makhlif, lub resin (z francuskiego „żywica”). Zero-Zero i Sputnik są starymi nazwami handlowymi i były kiedyś uważane za uosobienie najlepszego marokańskiego haszyszu. Istnieją jeszcze takie nazwy jak Premier (hasz z pierwszego przesiania – najlepsza jakość) lub Deuxième (drugi przesiew – dobra jakość). Są to najczęstsze nazwy dla jakościowego haszyszu w Maroku. Oczywiście istnieją jeszcze czwarte i piąte przesiewy, w których można znaleźć wszystko to, co można znaleźć i w stajni, brud z ziemi i odchody włącznie.
Kilogram średniej jakości haszyszu kosztuje w przeliczeniu od 400 do 600 złotych, lepsza jakość nieco więcej. Dobrej jakości haszysz jest trudny do pokruszenia i po podgrzaniu łatwiej daje się zwinąć w małe ruloniki. Kolejną oznaką dobrej jakości jest ogrzanie rogu haszyszu zapalniczką i sprawdzenie, czy po pewnym czasie na powierzchni nie tworzą się pęcherzyki. Jeśli tak, to materiał zawiera dużo żywicy i jest co najmniej deuxième. Haszysz z trzeciego przesiewu przy długim ogrzewaniu zwęgla się. Metoda ogrzewania jest łatwym sposobem testowania materiału dla wszystkich i zazwyczaj robi wrażenie zarówno na przedsiębiorcach jak i rolnikach.
Oczywiście wszyscy wiedzą, że haszysz z Maroka w jakiś sposób trafia do Europy. Profesjonalni nabywcy haszyszu mają od lat tych samych partnerów handlowych, co daje im korzyści w zakresie ceny jak i jakości. Cena zazwyczaj obejmuje umieszczenie towaru w pojeździe. W samochodzie nie ma miejsca, w którym nie można byłoby ukryć haszyszu: w gaśnicy, w kole zapasowym, w zbiorniku paliwa – wszystkie kryjówki są dobrze znane hiszpańskim i marokańskim urzędnikom granicznym. Ze względu na to, że przemyt większych ilości haszyszu wiąże się z większym ryzykiem, niektórzy przedsiębiorcy oferują nawet usługę bezpłatnej dostawy, przez Amsterdam do Europy Środkowej. Dodatkowy koszt to około 10.000zł za kilogram. Głównymi szlakami przemytniczymi są promy z Tangeru lub Ceuty do Algeciras (Hiszpania), z Melilli do Malagi i Almerii oraz statki z Tangeru do Sète na południu Francji. Marokańskie centra handlowe to Ketama, Chefchaouen, Fez, Tangier, Tétouan i Casablanca.
Liban
Po przekroczeniu grzbietu gór Libańskich (stąd nazwa kraju) wjeżdża się do doliny Bekaa, skąd można zacząć przeszukiwać cały krajobraz w poszukiwaniu upraw konopi. Gdzieś tam powinny znajdywać się pola, na których dojrzewa zioło, z którego powstają miejscowe haszyszowe specjały. Oczom ukazuje się żyzny płaskowyż obramowany dwoma pasmami górskimi. Sady, winnice, czerwona ziemia spalona przez upał i ani śladu zioła. Mimo zapierającego dech w piersiach piękna krajobrazu, można tu odczuć rozczarowanie. I nic dziwnego, ponieważ wkrótce po zakończeniu krwawej wojny domowej w latach osiemdziesiątych libański haszysz prawie całkowicie zniknął z międzynarodowej sceny, a na rynku znajdowały się tylko przeciętne towary przemysłowe. Pieniądze zaczęły napływać z innych źródeł. W międzyczasie bogaci Saudyjczycy dostrzegli zalety kosmopolitycznego i tolerancyjnego libańskiego społeczeństwa – i ze swojej stolicy Bejrut stworzyli coś na wzór Balneario Nº6 z Majorki.
Tam można było (i nadal można) bawić się w licznych barach i klubach nocnych. W międzyczasie dwa klasyki Czerwony i Żółty Libańczyk, czyi słynne libańskie odmiany haszyszu, przeżywają swój mały powrót, ale doskonała reputacja wcześniejszych libańskich cech zazwyczaj jest przez te nowoczesne produkty nie do osiągnięcia. Ale przy odrobinie szczęścia, można doznać czystego, aż po potężnego kopa, który Cię psychicznie zainspiruje i sprawi, że jego obecność będzie fizycznie odczuwalna bez wbicia w kanapę. To nie jest ani potężne uderzenie, jakie znamy z wielu afgańskich żywic, ani też intensywne marokańskie cechy, które sprawiają, że libański haszysz jest dla konsumentów atrakcyjny. Docenia się raczej ogólne, gładkie uderzenie i potężny haj, który utrzyma cię w dobrej formie przez cały dzień.
Pod koniec podróży po Libanie można spędzić kilka dni w Baalbek, twierdzy Hezbollah i jednorazowym centrum marihuanowego biznesu w pobliżu granicy z Syrią. Można tam zwiedzić kompleks świątynny z czasów rzymskich, przy odrobinie szczęścia zobaczyć dokładnie jedną roślinkę trawki i przespacerować się po bazarze małego miasteczka, aż w końcu natrafi się na kilka gramów doskonałego Czerwonego Libańczyka.
Libański haszysz nigdy nie miał szerokiego zasięgu i tak jest jeszcze dzisiaj. Zasadniczo wybór pozostaje pomiędzy Czerwonym a Żółtym/Blond Libańczykiem, choć istnieją również pośrednie odcienie. W zasadzie libański haszysz jest przesiewany, a nie tarty, przy czym żółty haszysz jest lżejszy od czerwonego. Raczej polecany jest on na dzień, podczas gdy dobry czerwony z pewnością może pomóc w przywróceniu równowagi.
Afganistan – Pakistan
Prawdopodobnie żaden region na świecie, w którym uprawia się konopie indyjskie, nie jest tak bardzo naznaczony przemocą, ubóstwem i uzależnieniem, jak obszary północno-zachodniego Pakistanu i wschodniego Afganistanu. Opium i konopie indyjskie mają w tej części Azji długą tradycję jako środki lecznicze i społecznie kontrolowana rekreacyjna używka. Niektóre z tych roślin rosną dziko, ale do komercyjnej produkcji haszyszu uprawia się je na polach znajdujących się na odpowiednich obszarach plemiennych.
Są one praktycznie niedostępne dla policji i wojska, ponieważ są kontrolowane przez konglomeraty składające się z hardcorowych dżihadystów i kryminalnych band narkotykach. Od pewnego czasu uprawa konopi w tym regionie wyprzedza tradycyjnie silną uprawę opium. To po prostu lepiej się opłaca. Degustacji tamtejszych żywic często towarzyszy wyraźne uczucie ukamienowania. Oczywiście, nie oznacza to braku działania sativy, wręcz przeciwnie. Naprawdę dobry haszysz sprawi, że twój umysł będzie unosił się w kierunku nieba, podczas gdy indica utrzyma twoje ciało na ziemi.
W Afganistanie i Pakistanie z pewnością będziesz miał okazję doznać przeżyć, które nagle uświadomią Ci siłę działania niektórych produktów regionalnych. Na starym bazarze w Peszawarze można przekonać się o gościnności tamtejszej ludności, która nie tylko zaprosi Cię na zieloną herbatę, ale i poczęstuje kawałkiem ciemnobrązowego haszyszu. Po dwóch buchach wszystko wokół się rozmyje a ziemia stanie się dziwnie niestabilna. Mała kosteczka tego cuda wystarczy Ci na zawsze i trzy dni dłużej.
W tym regionie jest wiele bardzo małych obszarów uprawnych i tylko kilka odmian haszyszu otrzymuje tradycyjne nazwy odnoszące się do regionu lub jakości. Jednym z tych wyjątków jest nazwa pochodzenia „Mazar”. Jest to znakomity haszysz z regionu Balkh, który charakteryzuje się siłą i wyważonym highem. Podczas gdy na zewnątrz jest on czarny, wewnątrz mieni się w kolorach ciemnozielonym do brązowego. Po pakistańskiej stronie to Chitral jest tradycyjnym regionem uprawy bardzo dobrej, ciemnej marihuany.
Tanią alternatywą jest haszysz Border, którego nazwa pochodzi podobno od powszechnej praktyki handlu transgranicznego. Z reguły otrzymuje się kawałek, który jest jednorodny, czarny i dość elastyczny. Jeśli masz szczęście, to jest to żywica, która zapewnia porządne uderzenie ciała, ale bez cienia naprawdę dobrych cech. Jeśli masz pecha, to będziesz się zastanawiać, czy mocny papieros nie miałby bardziej zauważalnego efektu. Kluczową kwestią jest oczywiście stosunkowo wysoka zawartość CBD w afgańskich produktach z konopi indyjskich. I ma to pozytywny wpływ nawet na niespodziewane odmiany, takie jak Border. Poczucie odprężenia, które z łatwością pozwoli na wielogodzinne słuchanie wyciszonych rozmów w starej herbaciarni, i to nie nudząc się przy tym. Istne opowieści jak z Tysiąca i jednej nocy. Jeśli jednak przesadzisz, to szybko powiesz dobranoc.
Region Himalajów
Największa różnorodność obszarów uprawnych i żywic prawdopodobnie znajduje się na wyżynach potężnych gór himalajskich. Pomiędzy Kathmandu, Kullu i Kaszmirem tradycyjnie istnieje kilkanaście legendarnych destynacji marihuany, które produkują swoje indywidualne produkty. W przeciwieństwie do reszty świata, większość produktów żywicznych jest ręcznie przecierana, a nie rozdrabniana na sicie. Przy tym znacznie różnią się one od siebie jakością. Najlepsze rezultaty to jedwabista gładkość i fantazyjny haj.
Wszystko jest możliwe, nawet w obrębie docelowego miejsca uprawy. Wynika to z połączenia wielu małych obszarów uprawnych, kilku współprzetworzonych półdzikich konopi o różnym poziomie THC oraz coraz bardziej skoncentrowanej na ilości a nie jakości produkcji haszyszu. Tymczasem region Himalajów można uznać za jedną z kolebek jeśli chodzi o użytek marihuany. Ganja (trawka), bhang (jadalne kulki marihuany i innych składników psychogennych) i charras (prosty haszysz) od dawna odgrywają ważną rolę w rytuałach religijnych. Tamtejsza ludność nie wyobraża sobie bez nich żadnej uroczystości zaślubin. I, oczywiście, są one popularnymi używkami rekreacyjnymi.
W przeszłości Maharadże i Mogołowie delektowali się haszyszem, ale dziś jest on dostępny w prawie każdym indyjskim mieście. Tak naprawdę, to nie ma znaczenia, gdzie dokładnie w Indiach konsumujesz swojego tola (około 11 gramów) Manali, Parvati Gold czy Malana Cream. Czy to na imprezie na plaży w Goa, czy to z kilkoma sadhusami (wędrownymi ascetami) w najświętszym i najstarszym z miast, Varanasi, czy samotnie na łodzi w Kaszmirze. W każdym z tych miejsc haszysz będzie wyśmienity.
We wsi Vashisht, około 2000 metrów nad poziomem morza, u miejscowych możesz kupić tola „Manali”, a wcześniej wypalić dwa chillumy (archaiczne indyjskie urządzenie do palenia) wyśmienitego haszyszu od innego miejscowego.
Na szczycie listy życzeń palaczy znajdują się takie cuda jak „Malana Cream”, czyli aksamitna specjalność z małej wioski o tej samej nazwie, która znajduje się w bocznej dolinie na wschód od miasta Kullu; „Parvati Gold”, nie mniej pyszny przysmak z Doliny Parvati, dalej na wschód od Malany; nepalski „Temple Balls”, który również uważany jest za bardzo silny i który, według mitu, jest tak czysty, że mógłby być dla bogów, i wreszcie „Kaszmir”, tradycyjnie silny i czarny skarb z Doliny Kaszmiru. Wszystkie te specjały są sprzedawane w holenderskich coffeeshopach, jeśli są dostępne, w cenach od 15 do 20 euro za gram.
Jeśli zaopatrujesz się u lokalnego dilera w Manali lub Srinagar, dziesięć gramów będzie kosztować od dziesięciu do dwudziestu euro. A jeśli masz szczęście natknąć się na rolnika, który właśnie coś ztarł lub chce coś sprzedać, możesz spodziewać się cen, za które w Amsterdamie nie będziesz mógł nawet spojrzeć na haszysz. Średniej jakości haszysz jest sprzedawane pod nazwą „Manali” lub „Charas”. Charas jest robiony w całych Indiach na różne sposoby. W rzeczywistości w ciągu ostatnich kilku lat w Indiach rozwinął się swego rodzaju przemysł konopny, operujący nielegalnymi, na wielką skalę polami z roślinami konopi. Zaopatruje on niemalże na skalę przemysłową głównie lokalnych miłośników konopi we wszystko, czego serce zapragnie.
Także w tani Charas, który wprawdzie nie ma wiele wspólnego z poszukiwanymi jak najlepszymi cechami. W przeciwieństwie do odmian „Cream”, nierzadko zdarza się, że zwykły użytkowy haszysz zawiera małe fragmenty pąków, a nawet nasiona. Jego konsystencja rzadko kiedy jest jednolita. Na przykład na szarym końcu południowoazjatyckiej skali znajduje się „Jungle Hash”. Są to miejscowe dzikie rośliny, które często, jak zajdzie potrzeba, są ścierane. Można mieć przy tym sporo szczęścia, gdy uda się złapać mocną rolkę haszyszu. Najczęściej jednak można natrafić na lichy towar, którego smak jest drapiący, a działanie ledwo wznosi się ponad efekt łagodnego zioła.
Różnorodność wysokiej jakości haszyszu i nieprzewidywalność jego działania w połączeniu z samym doświadczeniem tego szalonego regionu zawsze sprawiają, że korzystanie z żywic himalajskich jest czymś wyjątkowym. Niektóre odmiany z tego regionu mogą nie odbiegać od najlepszych cech afgańskich czy marokańskich. Inne odmiany z tego regionu znajdują się na szczycie światowych rankingów jakości, ponieważ są niezrównane pod względem działania i smaku. W każdym razie przy każdym wdechu czuć smak kultury, z której pochodzą. Czuje się smak małych pól marihuany, która jest uprawiana na dużych wysokościach przez małe społeczności rolnicze i ciężkiej pracy przy tarciu haszyszu. Instynktownie czuje się smak Orientu.
Istnieje całe mnóstwo innych krajów bądź regionów, w których haszysz jest produkowany na różne sposoby. Wśród nich tacy egzotycy jak Kolumbia, Kirgizja, a nawet Jamajka. Jednakże ilości produkowane w każdym przypadku są tak małe, że rzadko trafiają na rynek międzynarodowy. Ponadto hodowcy w klasycznych regionach uprawnych eksperymentują również z innowacyjnymi metodami przetwarzania, takimi jak ekstrakcja haszyszu Ice-o-Lator. Nasiona hybrydowe podróżują po całym świecie, a ich materiał genetyczny znajduje drogę do klasycznych produktów.
Nierzadko mają one najpierw sztucznie zwiększaną moc, a następnie w tradycyjny sposób są przekształcane w produkty końcowe i wprowadzane do obrotu pod nowymi, fantastycznymi nazwami, takimi jak King Hassan czy Sheherazade. Haszysz o nazwie Rifman to jeden z takich przykładów. W tym przypadku holenderscy eksperci w dziedzinie hodowli dostarczyli silnych nasion i technicznej wiedzy. Zbiór oraz przetworzenie odbyło się w sposób tradycyjny. Przykład ten odnosi się w podobny sposób do innych regionów upraw, a wyniki są imponujące. Jednak tradycjonaliści są bardzo sceptyczni co do takich wynalazków i wolą skorzystać z genów autochtonicznych szczepów, zachowując tym samym odrobinę tożsamości kulturowej – tak jak mieszkańcy Orientu od wieków praktykują uprawianie haszyszu, między Ketamą a Kaszmirem i między Kairem a Keralą.
Przykładowe Próbki Różnych Rodzajów Haszyszu
Poniżej możesz zobaczyć zdjęcia przykładowych próbek różnych rodzajów haszyszu z każdego zakątka świata. Lista jest uporządkowana od najlepszych do najgorszych.
Sputnik – Ciemny, Żywiczny i Silny:
Standardowy Pyłek z Ketamy – Lekkość i Energia w Ciągu Dnia:
Haszysz Zero-Zero Marki Dhahab Ketama:
Wyśmienity Haszysz Twisla – Tylko dla Najodważniejszych:
Żółty Libańczyk – Lekki High w Ciągu Dnia:
Żywiczny Czerwony Libańczyk – Intensywny High Dla Ciała i Ducha:
Haszysz z Mazar-i-Sharif:
Border – Tani Haszysz dla Wszystkich:
Nowa Interpretacja Tradycji – Haszysz Rifman Odmiany King Hassan:
Malana Cream – Ceniony Haszysz z Himalajów:
Haszysz z Doliny Parvati, Położonej Głęboko w Górach:
Charas – Średniej Jakości Haszysz o Zaskakującym Efekcie:
Polecamy również artykuł: